Na pewno nie chcemy brać udziału w walce o to, kto zaproponuje najtańsze auto na rynku - mówi money.pl Xavier Martinet, nowy prezes Hyundaia w Europie. Pytamy go o ekspansję chińskich marek oraz planowany na 2035 rok koniec silnika spalinowego w Unii Europejskiej.
Marcin Walków, money.pl: Tylko w Polsce w tym roku zadebiutuje kilkanaście marek z Chin. Jak Hyundai chce odpowiedzieć na ich ekspansję w Europie?
Xavier Martinet, prezes Hyundai Motor Europe: Przede wszystkim konkurencja z Chin jest bardzo zróżnicowana i są takie marki, na których obecność na rynku nie reagujemy w ogóle. Producenci, którzy wchodzą z ofertą tanich samochodów z silnikami spalinowymi, nie tylko dla nas mogą być zagrożeniem w krótkim okresie. Ci, którzy planują ofensywę samochodów elektrycznych, mogą stanowić zagrożenie w nieco dłuższej perspektywie. Na pewno nie chcemy brać udziału w walce o to, kto zaproponuje najtańsze auto na rynku.
Dlaczego?
Design i cena to zazwyczaj dwie motywacje zakupowe konsumentów. Gdy mówimy o designie, to większość samochodów wygląda dziś bardzo podobnie. Takie modele jak Ioniq 5, Ioniq 9, Inster i te, które dopiero nadejdą, wnoszą pod względem designu coś nowego. To budzi emocje i zachęca, by konsumenci zaczęli rozważać zakup twojej marki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei, gdy mówimy o cenie, to myślę o wartości - designu, technologii napędu, innowacyjności, przestrzeni, czyli wszystkiego, czego konsumenci oczekują od samochodu. Naszą strategią jest oferować nadal wyróżniający się design i najnowszą technologię za właściwą cenę.
Ofensywa chińskich marek w Europie dotyczy całego rynku. Biorąc jednak to wszystko powyższe pod uwagę, uważam, że Hyundai jest jedną z tych marek, które są gotowe, aby stawić temu czoła.
Bo nie tak dawno to Hyundai i Kia szturmowały europejski rynek? Szefowie niektórych marek motoryzacyjnych mówią dziś: przetrwaliśmy Japończyków i Koreańczyków, z Chińczykami też sobie poradzimy.
Tak mogą powiedzieć tylko te marki, które przetrwały, ale nie wszystkie miały tyle szczęścia - i zostały przejęte przez większych graczy, tracąc swoją niezależność. Rynek ewoluuje. Dlatego musimy mieć swój plan, tak jak mają go Chińczycy.
Producenci z Państwa Środka mogą być wspierani przez rząd w Pekinie i mają bardzo jasną wizję tego, co chcą osiągnąć - jako przedsiębiorstwa, ale też kraj i gospodarka. Dlatego stanowią większe zagrożenie dla europejskiego rynku niż Japończycy czy Koreańczycy jeszcze kilka lat temu.
To nie jest przegrana bitwa. Nowa konkurencja powinna nas popychać do jeszcze lepszych wyników. Zagrożenie jest takie samo dla wszystkich, a konkurencja jest dobra - tak długo, jak jest uczciwa.
Zobacz także:
Spektakularne wzrosty sprzedaży aut z Chin. "Ten rok będzie do nich należał"
Wspomniał pan o dwóch grupach marek z Chin. Które są w tej, stanowiącej dla Hyundaia bezpośrednią i największą konkurencję?
Nie chcę podawać nazw. Chcę się skupić na tym, co my robimy.
Hyundai w dużej mierze na europejski rynek produkuje lokalnie. A kiedy w fabryce w Polsce?
79 proc. naszych samochodów sprzedanych w Europie pochodziło z fabryk w Turcji i w Czechach. Więc już dziś mamy silną obecność w Europie. Ale chcemy rosnąć, dlatego prędzej czy później będziemy musieli odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Mamy zabezpieczone możliwości zwiększenia mocy produkcyjnych w już istniejących fabrykach, ale nie wykluczam, że pojawi się potrzeba inwestycji w nowe. Taka dyskusja przed nami nie wcześniej niż za kilka lat. Budowa fabryki to nie tylko fabryka, ale stworzenie całego ekosystemu dostawców i poddostawców.
Czy na przeszkodzie nie staną rosnące koszty w Europie - produkcji, energii, pracy, itd.?
To zdecydowanie jest problem - wyższe koszty produkcji przekładają się na wyższe ceny samochodów. Ale musimy sobie z tym jakoś radzić. Jest to pewnego rodzaju kompromis - produkcja w Europie jest droższa, ale jesteśmy bliżej swoich rynków, więc możemy też zaoszczędzić na kosztach logistyki. To bardzo złożone kalkulacje, które cały czas się zmieniają.
Zobacz także:
Rozmawialiśmy o zagrożeniu ze Wschodu, ale inne jest na Zachodzie - cła Donalda Trumpa, które dały przyczynek do kolejnych wojen handlowych. Jak to wpłynęło na Hyundaia?
Odpowiedzią jest większa "lokalność" - i dokładnie to zrobiliśmy jako grupa, ogłaszając wcześniej w tym roku inwestycje w USA o wartości 21 mld dol. Inwestujemy też na Starym Kontynencie, bo chcemy projektować produkty dla Europy w Europie. Zbudowaliśmy nowe centrum inżynieryjne w Niemczech. Z myślą o Europie pracujemy nad nowym modelem w segmencie B. Amerykanie nie są takim samochodem zainteresowani, za to Europejczycy nawet bardzo.
Myśli pan, że tzw. zakaz aut spalinowych od 2035 r. wejdzie w życie w Unii Europejskiej?
Nie chcę wchodzić w kwestie polityczne, ale z perspektywy biznesu widzimy, że tempo elektryfikacji nie odpowiada wcześniej zakładanym scenariuszom. Jeden z raportów ostatnio pokazał, że w 2022 r. eksperci prognozowali udział aut elektrycznych w UE na poziomie 31 proc. w 2025 r. Później zrewidowali go do 21 proc. A dziś jesteśmy na poziomie 17 proc.
Dlatego prognozy dotyczące elektromobilności się nie materializują, nie osiągamy zakładanego tempa. A wszystkie te scenariusze regulacyjne budowane były właśnie na tych prognozach. My oczywiście dostosujemy się do każdej regulacji. Już dziś mamy szeroką ofertę "elektryków" i nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.
Ale przemysł motoryzacyjny to nie jest branża, w której decyzje podejmuje się przez noc. Mamy połowę 2025 r., a my już podejmujemy decyzje dotyczące technologii w naszych samochodach, które wyjadą z fabryk w 2029 i 2030 r. Jeśli dziś podejmiemy złą decyzję, bo opartą na dziś obowiązujących regulacjach, to konsekwencje będą poważne. I dotyczy to wszystkich w branży.
Wiem, że Komisja Europejska planuje potencjalną rewizję scenariusza na lata 2030-2035. To dla nas bardzo ważne, abyśmy wiedzieli, jak będą wyglądać przepisy. Plus jest taki, że jako globalny gracz, możemy inwestować w wiele różnych technologii. Dlatego znów, jesteśmy gotowi w większym stopniu niż inni, aby stawić czoła temu i innym wyzwaniom.
Czyli 2035 r. nie będzie oznaczał końca silnika spalinowego w Hyundaiu?
Nie, ponieważ są też inne rynki poza UE, na których w 2035 r. nie będzie takiego zakazu. Naprawdę ważne jest, żeby skupić się na kliencie i tym, czego potrzebuje i zaoferować mu technologię, która na to odpowie.
Rozmawiał Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl
Czytaj także:
"Poniesiemy porażkę". Szefowa motoryzacyjnej marki ostro o zakazie aut spalinowych w UE
"Ostre hamowanie". Samochody elektryczne przestaną się opłacać
UE wydała wyrok na chińskie elektryki. Producent z Chin: to blokowanie importu
2025-07-05T16:23:52Z